Bardzo się wynudziłem. Estetycznie to ładnie nakręcone kino, ale sama historia – przecież dosadna, dotykająca największych dramatów życiowych i zderzająca ze sobą odwieczną dychotomię miłości i śmierci – przedstawiona też, żeby było ładnie, ale kompletnie tego nie można poczuć. Jak dla mnie historia neurastenika i egocentryka, który ma za nic swoje dziecko, uwiera mu hotelowy pokój i wspina się na wyżyny intelektu, by uwodzić równie jak on sztucznie wykreowanego młodziana z Bretanii beztrosko romansującego ze śmiertelnie chorym mężczyzną. Nie ma w tym naturalnej iskry, brak podniesionego ciśnienia krwi w żyłach, wszystko boleśnie teatralne i pozostaje tylko w pamięci dużo papierosowego dymu, niezłe kawałki muzyczne oraz poczucie, że to ładnie zagrane, ale po prostu nieprawdziwe. Bardzo średni. Sorry.