obrazy z dzieciństwa mogą wypłynąć na wierzch po wielu latach, gdy życie jest juz niby ułożone. Ale na pozór ''zdrowe'' małżeństwo, para inteligentów, nie potrafi ze sobą szczerze porozmawiać. Gdzieś jest syn, z którym stracili kontakt. Anegdotka opowiedziana przez przyjaciela podczas kolacji, antycypuje samą akcję. Bo oto długie wyczekujące kadry, które spowodowały (w moim przypadku), że sala kinowa przerodziła się w swego rodzaju seans terapeutyczny. Jest czas na wyciszenie, tym samym reżyser przygotowuje widza na niespodziewaną puentę, po której następuje całkowite oczyszczenie.
Przyjacielska rozmowa (wystarczy zobaczyć, jak się żegnają) syna Majida z synem Georgesa, nakierowuje na rozwiązanie zagadki, ale fakt, że nic się prawie o nich nie dowiadujemy, powoduje, że zakończenie pozostaje otwarte.
I jeszcze jedno, jeżeli ktoś (wypowiedź wcześniejsza), oglądając film skupia uwagę na to, w co ubierają się główni bohaterowie, to nie uchwyci tego, co ,,ukryte''.
Napisałem to odnośnie wypowiedzi Joanki, cytuje: ,,Juliett Binoche jak zwykle piękna i absorbująca, jej filmowy mąż też niczego sobie (miał fajne sweterki:-))''. Uznała film za nudny, dlatego napisalem, że skoro woli obeserwować w co są ubrani bohaterowie, to nie dostrzeze, tego co ''ukryte''.