Po scenie z brzytwą długo nie mogłem wydobyć z siebie słowa. Boli...
Według mnie ta scena była bez sensu (gość zaprasza do siebie "prześladowcę" sprzed lat, żeby na jego oczach totalnie z zaskoczenia popełnić samobójstwo. Krew leje się po ekranie a sensownych wniosków brak. Czysty geniusz...). Podobnie zresztą jak cały film. Nie wiem czym tu się można rozpływać, bo ani forma nie zachwyca, ani tym bardziej scenariusz, który był autentycznie kiepski. Dialogi też po prostu powalały na kolana, szczególnie mój ulubiony tekst: "-I co? - I nic", który się przewijał wielokrotnie. Pewnie ktoś napiszę, że nie zrozumiałam tego filmu. Dla mnie to bardzo słabo opowiedziana historia o ludziach, którzy są więźniami zdarzeń ze swojej młodości, co prowadzi do życiowych tragedii. I niestety tylko tyle z tego filmu wyniosłam.
Pozdrawiam serdecznie.
" ... Dla mnie to bardzo słabo opowiedziana historia o ludziach, którzy są więźniami zdarzeń ze swojej młodości, co prowadzi do życiowych tragedii. I niestety tylko tyle z tego filmu wyniosłam ... "
Całkiem sporo. Mi było ciężko go interpretować, wiele ciekawych opisów przeczytałem dopiero po filmie. Najważniejsze były emocje, czyli to w czym Michael Haneke jest dobry.
Interpretacji jest jak zwykle wiele. Podoba mi się m.in. interpretacja, którą czytałem po filmie, odnosząca się do Francji i Algierii, ale też do całego świata geopolitycznego.
Oj tak. Też czułam taki dziwny niepokój podczas oglądania tego filmu. Chyba ta cała atmosfera zagrożenia udzieliła się i mnie. Świetne kino - nie pozostawia człowieka obojętnym.
Mi drżały ręce, kiedy wychodziłam z kina. Ta sugestia, że w nas też coś może jest ukryte...